Sezon rowerowy ruszył a w świecie ankietowym czekam na kilka kolejnych wpłat, liczę, że jeszcze w marcu. Postanowiłam umilić sobie ten czas oczekiwania zrobieniem pewnego podsumowania dotyczącego mojej aktywności rowerowej.
Tak, ja także "padłam ofiarą" bakcyla rowerowego. Już wiele lat temu, a od trzech zwę się cyklistką pełną gębą, używając tego wehikułu jako podstawowego środka transportu codziennie (lub niemalże codziennie).
Pokusiłam się więc o porównanie kosztów realnie przeze mnie ponoszonych na komunikację wobec tych potencjalnych.
W swoim zestawieniu zebrałam z jednej strony koszty, które od trzech lat wiążą się z utrzymaniem mojego roweru lub które ponoszę ze względu na niego a z drugiej potencjalne koszty na komunikację publiczną - czyli jedyną sensowną jak dla mnie wobec niego alternatywę, czy też zwyczajnie scenariusz komunikacyjny, który realizowałam zanim przesiadłam się na rower w moim mieście.